Kiedy rynki finansowe upadają - największe kryzysy w historii. | DobryKantor.pl

Nowojorska giełda papierów wartościowych

Kryzys, krach, załamanie – te słowa spędzając sen z powiek każdego inwestora i potrafią wstrząsnąć największymi fortunami i wywrócić światowe rynki do góry nogami. To momenty zwrotne w historii, które bezpośrednio wpływają na życie każdego człowieka, niezależnie czy jest on ważnym graczem na światowym rynku, czy tylko małym trybikiem w maszynie, która zarządza pieniędzmi świata.

W naszej historii nie brakuje dat w kalendarzu, które już zawsze będą kojarzyć się z potężnymi zawirowaniami, z których światowe rynki nie zawsze wychodziły obronną ręką. Zebraliśmy dla Was te najważniejsze i mające największy wpływ nie tylko na lokalne gospodarki, ale i również na światowe rynki walutowe.

Niemiecki obłęd, czyli hiperinflacja w natarciu (1918-1923)

W 1914 roku, tuż przed wybuchem I wojny światowej kurs pomiędzy niemiecką marką a amerykańskim dolarem wynosił ok 4:1. W 5 lat po jej zakończeniu, w 1923 roku za jednego dolara trzeba była zapłacić BILION niemieckich marek.

Na naszych zachodnich sąsiadów, po przegranej w Wielkiej Wojnie, nałożono gigantyczne sankcje i zażądano niebotycznych odszkodowań za szkody powstałe w wyniku działań wojennych.

Kraj wyniszczony, pozbawiony większości swoich zasobów naturalnych i metali szlachetnych nie był w stanie podołać narzuconym kontrybucjom. W efekcie rząd niemiecki rozpoczął „drukowanie” pieniędzy na masową skalę, co doprowadziło do znacznej dewaluacji niemieckiego pieniądza.

Aby to sobie zobrazować, wyobraźmy sobie, że mamy taczkę pełną banknotów, za które nie kupimy nawet bochenka chleba.




Niemieckie dzieci w czasie hiperinflacji używały pieniędzy jako zabawek


(W czasie hiperinflacji wartość niemieckiej marki spadła tak bardzo, że robiono z niej tapety, palono w kominkach, lub zwyczajnie dawano jako zabawkę dzieciom.)




Wydarzenia te miały w przyszłości doprowadzić Europę niemal na krawędź zagłady – to wtedy w bawarskich piwiarniach Monachium coraz większy posłuch zaczął zdobywać młody polityczny agitator – Adolf Hitler.

Koniec świata zaczął się w czwartek? (1929)

24 października 1929 roku zaczął się jak każdy inny dzień na nowojorskiej giełdzie walutowej, a przeszedł do historii jako „czarny czwartek” i ważna data w historii świata, przez wielu uważana za jedną z przyczyny wybuchu konfliktu, który pochłonął miliony istnień ludzkich.

Kryzys ten nie powstał w ciągu jednego dnia. Wall Street od dawna już hodowała potwora, który rósł z każdą kolejną sesją giełdową. W tamtych czasach kupno i sprzedaż akcji stało się niejako hobby dla wielu ludzi, z których większość nie posiadała żadnej wiedzy na ten temat. Amerykański Dow Jones zrobił z wielu ludzi milionerów, co przyciągało kolejnych skuszonych wizją szybkiego bogactwa.

Swoje trzy grosze wtrąciły również banki, chętnie kredytując zakupy akcji niepewnych spółek, które na fali powszechnego optymizmu kupowano na przysłowiowe kilogramy.

Panika wybuchła w momencie, kiedy rząd USA, chcąc nieco ochłodzić nastroje inwestorów (przeczuwając, ale nie do końca zdając sobie sprawę ze skali zjawiska), podniósł stopy procentowe, co miało w założeniu zmniejszyć ilość udzielanych na zakup akcji kredytów.




Zamknięcie nowojorskiej giełdy w 1929 roku


(Zamknięcie nowojorskiej giełdy w 1929 roku. Setki tysięcy ludzi straciło pracę, oszczędności i cały majątek.)




Zdesperowani inwestorzy rzucili się do masowego wyprzedawania posiadanych papierów. Kurs akcji zaliczył niekontrolowany spadek, a z giełdy wyparowało ok. 10 mld USD (obecnie to równowartość ok. 95 mld USD). Rynek załamał się, a kraj spadł w otchłań wielkiej depresji, pociągając większość świata za sobą.

Wielki Kryzys, jak dziś nazywają ten okres historycy, jest uważany za jedną z bezpośrednich przyczyn dojścia do władzy skrajnie prawicowych ugrupowań w Niemczech i we Włoszech, co w efekcie doprowadziło do światowego konfliktu zbrojnego.

Czarne złoto droższe od tego prawdziwego? (1973)

Przez kilkadziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej na światowym rynku finansowym panował względny spokój. Dopiero na początku lat 70 ubiegłego wieku świat musiał się zmierzyć z nowym kryzysem, którego skutki widać po dziś dzień.

Wszystko zaczęło się od wybuchu wojny Jom Kipur, czyli 20-dniowego konfliktu pomiędzy światem arabskim a Izraelem, kiedy to zjednoczone siły Egiptu i Syrii przypuściły niespodziewany atak na terytorium państwa żydowskiego. Arabowie pomimo przewagi wynikającej z zaskoczenia przegrali to starcie, a winą za taki stan rzeczy obarczyli oczywiście USA (wspierające militarnie Izrael).

W efekcie arabscy członkowie OPEC (Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową) wstrzymali dostawy ropy naftowej do USA, Japonii i krajów Europy Zachodniej, co wywołało prawdziwy szok i trzęsienie ziemi na rynku walutowym, który zawsze w dużej mierze był uzależniony od ceny czarnego złota.

Przy okazji negocjacji dotyczących przywrócenia dostaw wprowadzono nowy mechanizm ustalania ceny tego surowca. Zmiany niczym huragan uderzyły we wszystkie kraje uzależnione od dostaw ropy i stały się symbolicznym końcem okresu cudownego rozpasania, jeśli chodzi o eksploatacje światowych zasobów tego paliwa – dość powiedzieć, że przed wybuchem kryzysu cena baryłki ropy (ok 159 litrów) wynosiła… 2 dolary.




Benzyna stała się produktem ekskluzywnym


(W czasie kryzysu paliwowego obowiązywały bardzo mocne restrykcje, benzyna stała się dobrem ekskluzywnym.)




W ciągu trwającej 5 miesięcy blokady wprowadzono wiele zmian, które trwają do dziś – między innymi ograniczenie maksymalnej prędkości do 55 mph, które w USA nadal obowiązuje.

Sytuację skrzętnie wykorzystała Japonia, dla której kryzys okazał się doskonałym momentem na wprowadzenia na amerykański rynek samochodów z dużo efektywniejszymi i mniejszymi silnikami.

Bunt maszyn? (1987)

W czasach kiedy rekordy popularności bił film "Terminator", który opowiadał historię świata zniszczonego w wojnie wywołanej przez zbuntowane maszyny, mogło dojść do prawdziwej zemsty komputerów. Cała historia miała miejsce w poniedziałek 19 października 1987 roku, kiedy to kompletnie niespodziewanie nowojorska giełda zaliczyła największy w historii jednorazowy spadek (Dow Jones runął w przepaść o ponad 22%).




Najwieksze w historii załamanie na Wall Street


(Czarny poniedziałek to najgorszy dzień w historii nowojorskiej giełdy – nigdy wcześniej i nigdy później nie zanotowano tak wysokiego spadku kursów akcji.)




Co dziwne największa światowa giełda przeżywała właśnie hossę, a ceny akcji w ostatnim okresie szły do góry. Co prawda sytuacja ekonomiczna USA nie była za ciekawa, ale informacje dobiegające z sektora gospodarczego nie były na tyle złe, żeby wywołać aż takie tąpnięcie.

Właściwie do dziś nie mamy jednoznacznej odpowiedzi, co wywołało trwający dwa lata światowy kryzys (spadki w Nowym Jorku pociągnęły oczywiście za sobą równie duże obniżki na pozostałych parkietach).

Po latach przypuszczalną winą obarczono… komputery. Miały one zainstalowane oprogramowanie, które dokonywało automatycznej sprzedaży w momencie, kiedy cena akcji spadła o określony procent. Niestety nikt nie pomyślał o „bezpieczniku”. Prawdopodobna korekta optymistycznych wyników, która nadeszła w ten czarny poniedziałkowy poranek, uruchomiła procesory komputerów w gabinetach Wall Street, które szybko zaczęły w sposób niekontrolowany sprzedawać akcje – w efekcie na rynku pozostali tylko sprzedający, co uruchomiło nieodwracalny proces.

Dot-com boom (2001)

To chyba pierwszy powszechny i światowy kryzys w obecnym milenium. W ostatniej dekadzie XX wieku znacznie wzrosło zainteresowanie spółkami z branży informatycznej i pokrewnych jej sektorów (stąd potoczna nazwa – „dot” od angielskiego słowa kropka i „com” od najbardziej popularnego rozszerzenia adresów internetowych).

Oczywiście jako to zazwyczaj bywa, kiedy można na czymś łatwo i szybko zarobić, większość inwestorów przesadziła z optymizmem i przewartościowała realne ceny dopiero co wchodzących na rynek spółek, które nawet nie zdołały jeszcze zarejestrować poważniejszych dochodów.

W zasadzie poważne fundusze finansowe pożyczały kasę osobom bez doświadczenia i infrastruktury, które dopiero miały pomysł na biznes. Za każdą taką inwestycją spirala chciwości nakręcała się, a sztucznie pompowana wartość akcji szła w górę.

Sytuację zagmatwała tzw. milenijna pluskwa. Zmiana daty z 1999 roku 2000 miała okazać się katastrofą z uwagi na sposób zapisywania daty w systemach i programach komputerowych. W rzeczywistości był to wybieg marketingowy, który spowodował dużą wymianę użytkowanych maszyn na nowe, rzekomo przystosowane do działania w nowym wieku. Po raz kolejny, po dobrych wynikach wywołanych jednorazową akcją, przesadny optymizm wziął górę.

Rok 2000 okazał się jednak dla inwestorów srogim rozczarowaniem. Część z nich straciła wiarę w opłacalność internetowych przedsięwzięć. Okazało się, że nie wszystkie spółki komputerowe to Microsoft, a dalej wszystko potoczyło się jak zwykle…

Historia kołem się toczy, ale my nie uczymy się na własnych błędach… (2008)

Na koniec warto wspomnieć jeden z ostatnich kryzysów, który swoim potencjałem przewyższał ten z 1929 roku. Po upływie 80 lat historia zatoczyła nieomal pełne koło i chociaż kryzys wywołany został przez nieco inny sektor gospodarki, to mechanizm działania był niemal bliźniaczy.

W dużym skrócie kryzys gospodarczy w latach 2007-2008 został wywołany przez nadmierny optymizm w udzielaniu kredytów hipotecznych na rynku nieruchomości w USA. Pożyczki te charakteryzowały się wysokim ryzykiem spłaty (były przyznawane osobom o niewystarczających dochodach) i przeszacowaniem wartości nieruchomości, które były ich zabezpieczeniem. Subprime mortgage – tak w języku angielskim określa się te toksyczne zobowiązania.

Być może sam fakt istnienia takich pożyczek nie wywołałby, aż tak daleko idących skutków, gdyby nie ludzka chciwość i ignorancja. Nie minęło dużo czasu i wspomniane zobowiązania zaczęto masowo stosować jako zabezpieczenia obligacji sprzedawanych jako korzystne inwestycje.

Świadomość ryzyka była bardzo niska. Obraz zniekształcały rosnące stale ceny nieruchomości, a swoje dołożyły instytucje ratingowe, które wspomnianym papierom wystawiały wysokie oceny bezpieczeństwa.

W roku 1999 z amerykańskiego prawa bankowego wycofano przepis wprowadzony po Wielkim Kryzysie z 1929 roku (!) – zakazywał on łączenia przez jeden bank dwóch typów działalności: inwestycyjnej (o dużym ryzyku) i depozytowo-kredytowej. Oczywiście nie trzeba było długo czekać, żeby banki rozpoczęły agresywną grę, wietrząc w powietrzu wysokie zyski i nie licząc się z wysokim ryzykiem, jakie nakładają na depozyty swoich Klientów.

W połowie 2007 roku obligacje subprime okazały się nic niewarte. Ceny nieruchomości zaczęły spadać, dłużnicy przestali spłacać kredyty, a notowania funduszy inwestycyjnych poleciały na łeb, na szyję.




Upadek banku Lehman Brothers


(Upadek Lehman Brothers wywołał szok na rynku finansowym. Wiele potężniejszych banków mogło podzielić ten sam los.)




Symbolem tego kryzysu jest upadek czwartego co do wielkości amerykańskiego banku inwestycyjnego Lheman Brothers, jednak w rzeczywistości tylko rozpaczliwe interwencje rządu USA uchroniły od upadku takiego giganty jak CitiBank, Goldman Sahs, czy AIG, czego skutkiem byłaby gigantyczna zapaść na światowym rynku, która mogłaby osiągnąć większe rozmiary od tej z 1929 roku.

W Europie bezpośrednim skutkiem tego załamania był kryzys zadłużenia społecznego, który w latach 2008 – 2010 zdestabilizował kurs euro. W jego efekcie coraz częściej w Unii słychać głosy nawołujące do separatyzmu i odłączaniu się silnych gospodarek, by te nie były zmuszone do ratowania biedniejszych sąsiadów, żyjących „na kredyt”.


Na kryzysach zarabiają nieliczni, tracą niemal wszyscy. Dlatego tak ważna jest odpowiedzialna rola rządów i instytucji bankowych, które po pierwsze powinny dążyć do maksymalizacji bezpieczeństwa inwestycji i naszych oszczędności, po drugie powinny same stosować się do własnych wytycznych i nie pozwalać, aby chęć zysku przysłaniała zdrowy rozsądek.


koniec wpisu

Powrót do listy artykułów