Czy recesja właśnie puka do naszych drzwi? | DobryKantor.pl

Wykresy notowań giełdowych, przedstawiające duże spadki

W ostatnim czasie głośno zrobiło się o zjawisku inwersji krzywej rentowności w USA. Dla ekonomistów trudno o bardziej wyraźny sygnał o nadchodzącym kryzysie. Podobna sytuacja miała w tym wieku miejsce tylko raz – w 2007 roku i poprzedzała pamiętne załamanie rynku, które nadeszło rok później.

Patrząc wstecz od połowy wieku XX, to zjawisko również nie wróżyło niczego dobrego. Czy w takim razie grozi nam kryzys finansowy? Na pewno sytuacja nie jest stabilna i spokojna, o czym świadczą, chociażby duże wahania kursów walut w ostatnim czasie. Przyjrzyjmy się w takim razie sygnałom, które dobiegają zza oceanu i zastanówmy się, czy powinniśmy przygotować się na gorsze czasy.

O co chodzi z krzywą rentowności?

To ważny wskaźnik, który w formie wykresu przedstawia oprocentowanie papierów wartościowych, uwzględniając różne terminy ich zapadalności. W naszym przypadku mówimy o obligacjach rządu USA, czyli inwestycji, która powinna być traktowana jako jedna z najbezpieczniejszych na świecie.

W normalnych okolicznościach zakup obligacji długoterminowych (na przykład na 10 lat) powinien być znacznie lepiej oprocentowany niż ta sama transakcja w krótszej wersji, powiedzmy 2-letniej.

Dlaczego tak się dzieje? Wynika to z faktu, że dłuższy okres, na jaki pożyczamy emitentowi pieniądze (a tym właśnie jest zakup obligacji), to jednocześnie większe ryzyko, że nie zostaniemy spłaceni lub, że w międzyczasie pojawią się lepsze okazje do inwestycji.

Od kilku miesięcy patrząc na amerykański rynek obligacji, możemy zaobserwować, że wykresy obrazujące oprocentowanie obligacji 10 i 2-letnich zbliżają się do siebie. W ubiegłym tygodniu te dwie linie przecięły się i po raz pierwszy od 2007 roku lepiej oprocentowane były obligacje z krótszym terminem wykupu.

Co to oznacza? Wygląda na to, że zaufanie inwestorów znacznie spadło i nie chcą blokować środków na dłuższy okres. Jeśli są obawy, że nawet tak bezpieczny instrument finansowy może zawieść, to sprawa nabiera powagi.

Niespokojnie na świecie.

Zostawmy na chwilę rynek amerykańskich obligacji. Spójrzmy na sytuację na globalnym rynku finansowym. Trwająca wojna handlowo-walutowa pomiędzy USA a Chinami, Wielka Brytania i Niemcy stojące na progu recesji, problemy z długiem publicznym na południu Europy, cały czas niezażegnany kryzys imigracyjny, słabe dane handlu w strefie euro.

Potencjalnych zapalników jest naprawdę dużo, ale czy to oznacza, że najgorsze jest nieuniknione? Niekoniecznie. Duże znaczenie będą miały realne dane gospodarcze i spokój inwestorów.

Odwrócenie krzywych rentowności należy postrzegać, jako samo nakręcającą się spirale. Im mniejsza różnica pomiędzy oprocentowaniem, tym większy strach przed recesją i zainteresowanie zakupem obligacji (jako mimo wszystko najbezpieczniejszych inwestycji), co z kolei wywołuje dalszy spadek ich oprocentowania.

A może to tylko lekka zadyszka?

Prawidłowości ekonomiczne mają to do siebie, że najlepiej sprawdzają się w doniesieniu do przeszłości – dużo gorzej sprawdzają się, jeśli chodzi o przyszłość (nieprzewidywalność rynku jest tutaj kluczowym elementem). Może w takim razie nie ma czego się obawiać?

No cóż. Nie stoimy jeszcze nad skrajem przepaści, ale ścieżka biegnie niebezpiecznie blisko niego. Pamiętajmy, że przed nami ciągle dużo ważnych wydarzeń polityczno-gospodarczych, które mogą przesunąć języczek u wagi w jedną lub w drugą stronę.

Specjaliści, jako najbardziej prawdopodobny wskazują scenariusz, gdzie światowe rynki finansowe zastygają w stagnacji, ewentualnie może pojawić się płytki regres.


koniec wpisu

Powrót do listy artykułów